tyle w temacie. Niestety jeden z nudniejszych filmów o Bondzie. 5/10
Przychylam się - oglądam od początku wszystkie - jak na razie to najsłabszy Bond - faktycznie nudnawy. Ma się wrażenie, że większość czasu zajmują: strzelanie, pościgi i bicie po gębach - wiem, że to kwintesencja całej serii, ale oglądając "jutro nie umiera..." wydaje mi się, że oprócz tego nie ma już prawie nic. W poprzednich filmach jest jednak jakieś napięcie, które wzmaga coś w rodzaju tajemniczości, czasem i zagadka - no tutaj mi tego brakowało...
Otóż to, druga połowa filmu to już tylko i wyłącznie kino akcji. Zero klimatu filmu z serii.
Pierwsza połowa jednak bardzo dobra, ogólnie jako film wypada dobrze i po 15 latach jest nadal aktualny (media manipulujące światopoglądem, walka o ogromny rynek chiński).
7/10 jako część serii
9/10 gdyby to nie był film o 007
...i jeszcze jedno... - obejrzałem znowu ten film i zdałem sobie sprawę, co mnie, bodajże najbardziej, irytowało w tym filmie - otóż odniosłem wrażenie, że w przypadku zagrożenia, wystarczy, żeby Bond się szybko odwrócił i chlasnął przeciwnika po gębie ;P - no i właśnie o to chodzi, że brakuje rozwiązań "bondowskich": bomba w szpilce albo traktor w bucie... trochę fantazji no... :)
a ja te czesc bardzo lubie - sam nie wiem dlaczego ;)
moze przez azjatyckie klimaty ;)
Gdy go oglądałeś, musiałeś być sam na kacu i pogrążony w pesymistycznym smutku, dlatego nie zrozumiałeś, że tu chodzi tylko o rozrywkę. A rozrywka na tym filmie jest naprawdę niezła. Absolutnie nie jest to najnudniejszy film o Bondzie. Dzieje się w nim bardzo wiele.
Może i dzieje się w nim bardzo wiele, ale ta produkcja zdecydowanie nie angażuje i ogląda się to wszystko bezemocjonalnie